aktualności klasztoru Powołania wróć

Wrażenia po ŚDM Kraków 2016


22 sierpnia, 2016

Świadectwo Tomka:

O Światowych Dniach Młodzieży było głośno przez wiele tygodni. Dzisiaj, gdy emocje już opadły, pielgrzymi wyjechali, wszyscy wróciliśmy do zwykłych zajęć. Jest jednak coś, co zostało – doświadczenie, które jeszcze szuka w nas żyznej gleby, aby wydać owoc. Chciałbym w kilku słowach podzielić się tym, co na mnie zrobiło największe wrażenie, co zapadło w pamięć.

Po pierwsze, była to radość, która przez te dni wyrażała się na wszystkie możliwe sposoby. Kto był w Krakowie to wie, o czym piszę. Niezliczona rzesza uśmiechniętych młodych ludzi, dla których wszelkie niewygody, zmęczenie nie miały najmniejszego znaczenia. Śpiew, taniec, radosne okrzyki, przyjacielskie gesty, życzliwość. Aby zobaczyć różnicę, wystarczy w zwykły powszechny dzień, przejść przez centrum swojego miasta z szerokim uśmiechem na twarzy… To co normalnie może krępować, w Krakowie było oczywistością i naturalną częścią tych dni.

Po drugie – słowa, do których powinniśmy często wracać. „Nie chciałbym nikogo obrazić, ale napełnia mnie bólem, kiedy spotykam ludzi młodych, którzy zdają się być przedwczesnymi „emerytami”. (…) „Martwi mnie, gdy widzę ludzi, którzy 'odrzucili ręcznik’ zanim rozpoczęli walkę. Którzy się poddali, kiedy jeszcze nawet nie rozpoczęli gry”. I wiele innych słów, którą mogą pomóc nam obrać kierunek na całe dorosłe życie. Papież Franciszek nadał Światowym Dniom Młodzieży przesłanie, które jest bardzo konkretne, nie pozostawiające miejsca dla usprawiedliwiania się, pomniejszającej interpretacji.

Po trzecie – cisza. Ciężko o nią, gdy gromadzi się w jednym miejscu kilka milionów ludzi. Także w czasie nabożeństw, czy Mszy Świętej trzeba było niemałego wysiłku, aby skupić się, zachować ciszę, stać w miejscu. Myślę, że były osoby rozczarowane tym i zniechęcone. Dla mnie była to lekcja, że ciszy trzeba poszukać i tak, jak każda łaska, cisza jest nieoczywista. W życiu codziennym trzeba wyłączyć komputer, telefon, odtwarzacz muzyki, oddalić się od innych ludzi, może gdzieś wyjechać. W Krakowie natomiast trzeba było poszukać miejsca na osobistą modlitwę w ciszy. Takim miejscem był kościół św. Marka, gdzie z adoracji Najświętszego Sakramentu, w utworzonej „strefie ciszy”, korzystało wielu ludzi. Takie miejsce stworzyli Dominikanie, gdzie można było pomodlić się przy relikwiach bł. Piera Giorgia Frassatiego. Ciszę można było znaleźć w namiotach postawionych w sektorach w Brzegach, gdzie całą noc trwała adoracja Pana Jezusa. Dla mnie osobiście to przebywanie z Bogiem sam na sam późno w nocy było najpiękniejszą modlitwą tego czasu.

Papież wyjechał, pielgrzymi wrócili do swoich domów, w mediach inne tematy zdominowały debatę publiczną. Doświadczenie się skończyło. I bardzo dobrze! Teraz przyszedł czas, aby tym doświadczeniem żyć.